W wielkiej księgarni dziś - istne szaleństwo. Tłumy ludzi przeciskają się między półkami, oglądają, wertują, kartkują. Młodzi sprzedawcy z uśmiechem odpowiadają, że nie wiedzą gdzie na półce leży dana książka i sugerują żeby szukać samemu „gdzieś tam”. Towary promowane uśmiechają się w grubych stosach. Uśmiechają się chytrze – "jesteśmy promowane, bo dobre czy też jesteśmy promowane, bo ktoś się dużo za to zapłacił – zgadnij". Klienci stoją w kolejkach, płacą i wychodzą. Raczej z poczuciem ulgi niż szczerego zadowolenia - sądząc po minach.
Tak wiem, rozumiem, że podaż, że popyt, że święta, itepe, itede.
Tylko że gdzieś po drodze gubi się to co w tym wszystkim najważniejsze. Co jest najważniejsze – nie wiem. Coś nieuchwytnego – jakaś magia MIĘDZY LUDŹMI. Ale na pewno nie jest to uczynienie zadość imperatywowi, by dać wszystkim JAKIŚ PREZENT.
Trzy przecznice dalej, 10 minut później w innej księgarni
- Dobry wieczór.
- Dobry wieczór.
- Czy mogę w czymś pomóc?
Zamilkłem zdziwiony tym, że ktoś zauważył moje przybycie. Po chwili szczerze uradowany odpowiedziałem:
- Tak, może mi pani pomóc. Właśnie spędziłem tam półtorej godziny próbując wybrać prezent dla Mamy, ale na próżno. Czy może mi Pani polecić jakąś dobrą książkę na prezent mikołajkowy?
- A co lubi pana mama?
- Może być jakaś powieść, byle nie egzystęcha.
- Zaraz coś zobaczymy. Może ta? Lekka, ale nie głupia.
Tak, lepiej bym tego nie ujął – lekka, ale nie głupia – tego właśnie szukałem dla swojej Mamy.
- To jest trzecia część cyklu - kontynuowała sprzedawczyni.
- A ma pani pierwszą część?
- Owszem, mam tylko to było dość znane w swoim czasie. Może pana mama już to czytała?
Spojrzałem na okładkę - nie rozpoznałem jej. Poza tym wiedziałem, że biblioteka w rodzinnej miejscowości nie rozpieszczała czytelników szerokim wyborem.
- Wezmę pierwszą część. Proszę zapakować w papier mikołajkowy. I jeszcze to dla mnie – wskazałem na niedawno wznowionego klasyka purnonsensu promowanego przy kasie. To się nazywa zakup impulsywny – mruknąłem do siebie zadowolony.
Kupiłem książkę, której nie znałem autorki, o której nie słyszałem. Ale została zarekomendowana specjalnie dla mnie przez kompetentnego sprzedawcę. Wiem bo:
1. sprzedawczyni najwyraźniej ją przeczytała
2. sama jest kobietą
3. wyglądała na taką co naprawdę kocha książki - obejrzałem wcześniej witrynę, na której było mnóstwo znakomitych pozycji
Zrobienie tych zakupów było czystą przyjemnością. Kosztowało mniej pieniędzy i stresu. Bez kolejki i ze szczerym uśmiechem. A to dopiero początek przyjemności.
Wolny rynku, jesteś genialny!
Miejsca dramatu:
Empik, Nowy Świat
Odeon, Hoża, róg Kruczej (prawie)