Krzysztof Nędzyński Krzysztof Nędzyński
59
BLOG

Rajd Świętego Mikołaja

Krzysztof Nędzyński Krzysztof Nędzyński Kultura Obserwuj notkę 3

W wielkiej księgarni dziś - istne szaleństwo. Tłumy ludzi przeciskają się między półkami, oglądają, wertują, kartkują. Młodzi sprzedawcy z uśmiechem odpowiadają, że nie wiedzą gdzie na półce leży dana książka i sugerują żeby szukać samemu „gdzieś tam”. Towary promowane uśmiechają się w grubych stosach. Uśmiechają się chytrze – "jesteśmy promowane, bo dobre czy też jesteśmy promowane, bo ktoś się dużo za to zapłacił – zgadnij". Klienci stoją w kolejkach, płacą i wychodzą. Raczej z poczuciem ulgi niż szczerego zadowolenia - sądząc po minach.

Tak wiem, rozumiem, że podaż, że popyt, że święta, itepe, itede.

Tylko że gdzieś po drodze gubi się to co w tym wszystkim najważniejsze. Co jest najważniejsze – nie wiem. Coś nieuchwytnego – jakaś magia MIĘDZY LUDŹMI. Ale na pewno nie jest to uczynienie zadość imperatywowi, by dać wszystkim JAKIŚ PREZENT.

Trzy przecznice dalej, 10 minut później w innej księgarni

- Dobry wieczór.

- Dobry wieczór.

- Czy mogę w czymś pomóc?

Zamilkłem zdziwiony tym, że ktoś zauważył moje przybycie. Po chwili szczerze uradowany odpowiedziałem:

- Tak, może mi pani pomóc. Właśnie spędziłem tam półtorej godziny próbując wybrać prezent dla Mamy, ale na próżno. Czy może mi Pani polecić jakąś dobrą książkę na prezent mikołajkowy?

- A co lubi pana mama?

- Może być jakaś powieść, byle nie egzystęcha.

- Zaraz coś zobaczymy. Może ta? Lekka, ale nie głupia.

Tak, lepiej bym tego nie ujął – lekka, ale nie głupia – tego właśnie szukałem dla swojej Mamy.

- To jest trzecia część cyklu - kontynuowała sprzedawczyni.

- A ma pani pierwszą część?

- Owszem, mam tylko to było dość znane w swoim czasie. Może pana mama już to czytała?

Spojrzałem na okładkę - nie rozpoznałem jej. Poza tym wiedziałem, że biblioteka w rodzinnej miejscowości nie rozpieszczała czytelników szerokim wyborem.

- Wezmę pierwszą część. Proszę zapakować w papier mikołajkowy. I jeszcze to dla mnie – wskazałem na niedawno wznowionego klasyka purnonsensu promowanego przy kasie. To się nazywa zakup impulsywny – mruknąłem do siebie zadowolony.

Od Prezent

Kupiłem książkę, której nie znałem autorki, o której nie słyszałem. Ale została zarekomendowana specjalnie dla mnie przez kompetentnego sprzedawcę. Wiem bo:

1. sprzedawczyni najwyraźniej ją przeczytała

2. sama jest kobietą

3. wyglądała na taką co naprawdę kocha książki - obejrzałem wcześniej witrynę, na której było mnóstwo znakomitych pozycji

Zrobienie tych zakupów było czystą przyjemnością. Kosztowało mniej pieniędzy i stresu. Bez kolejki i ze szczerym uśmiechem. A to dopiero początek przyjemności.

Wolny rynku, jesteś genialny!

 

Miejsca dramatu:

Empik, Nowy Świat

Odeon, Hoża, róg Kruczej (prawie)

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura